Załóżmy, że ktoś zdaje maturę bez zamiaru zdawania matematyki. Na starej maturze prócz polskiego i obcego mógł wybrać jeden z obowiązkowych przedmiotów i trzy z dodatkowych: łacznie mógł wybrać cztery jakie prawie tylko chciał przedmioty, w tym jeden na poziomie podstawowym.
Na nowej maturze może wybrać sobie tylko trzy przedmioty, przy czym wszystkie muszą być na poziomie rozszerzonym.
Mamy więc nie tylko jeden przedmiot mniej, ale też brak możliwości zdawania jakiegokolwiek z wybranego przedmiotu na poziomie podstawowym (w końcu żeby móc wybrać któryś z ich na poziomie podstawowym potrzeba wybrać matmę rozszerzoną, podczas gdy dotychczas jedynie 20-30% maturzystów wybierało matematykę, nie mówiąc już o poziomie rozszerzonym....)

Cóż to więc ma być, kpina?! Za dziesięć lat może wogule zlikwidują możliwość wyboru i wszyscy będziemy zdawać co się komuśtam ubzdura. Jak już chcą coś zmieniać to bynajmniej sensownie, a testy niech będa przynajmniej ułożone w racjonalny sposób i bez błędów (ile to razy były błedy na maturze, nikt tego nie sprawdza??); albo na przykład przeprowadzona ostatnio wśród wybranych uczniów "przeciętnych" (wg. ocen) próbna matura tej co ma w 2010 wejść i jakie rezultaty? W zależności od województwa średnio 60% a nawet do 90% piszących NIE ZDAŁO!!

Ja osobiście zdaję matmę, fizę i chemię na rozszerzonym i mało na mnie wpływa to co wykombinują, ale wkurza mnie sam fakt, że od kilku lat nasza edukacja powoli schodzi na psy...
